Ośrodek Leczenia, Terapii i Rehabilitacji Uzależnień w Łodzi

Nasze historie Jeżeli nie zaufam innym będę sam

„Człowiek, który cierpi, nie mówi już nic, albo prawie nic, a na pewno nie krzyczy.”

Marek Kotański, Ty zaraziłeś ich narkomanią.

505 813 966 Telefon kontaktowy w sprawie przyjęć

czynny od poniedziałku do piątku w godz. 10:00-18:00

Jeżeli nie odbieramy telefonu, prosimy o wyrozumiałość – na pewno  oddzwonimy.

Nasze historie

„Wzorem jest wszystko co naturalne, wypływające z serca. Także nasze błędy, nieśmiałość, lęk, wahania przy wyborze lepszego i strach przed nieznanym – prawdziwe ludzka postawa, która daleka jest od nieomylności i bohaterstwa. Wzorem jest wszelka prawda, która tkwi w nas i którą musimy nauczyć się ujawniać”.

Marek Kotański, Sprzedałem się ludziom.

Motywacją do zmiany w głównej mierze jest znaczna liczba strat, najczęściej związana z rodziną i pracą oraz utrata szacunku wśród krewnych i znajomych.

Jak wyjść z uzależnienia? Gdzie szukać wsparcia?

Czynnikami wspomagającymi utrzymywanie abstynencji są:

  • wszelkie formy wsparcia udzielane przez rodzinę i bliskich. Towarzyszenie, wsparcie emocjonalne, finansowe czy uczestniczenie w procesie leczenia poprzez poznawanie i akceptację.
  • Chęć zmiany, zaangażowanie w powrót do zaniedbanych ról społecznych oraz satysfakcjonujące aktywności, a także aktywne poszukiwanie wsparcia u rodziny i bliskich, w grupach wsparcia i indywidualnej terapii.
  • Wieloaspektowe i zindywidualizowane plany leczenia, włączanie rodziny w proces terapii, zwłaszcza poprzez edukację oraz motywowanie do uczestnictwa, oraz tworzenie nowych grup wsparcia.

Udział w programie terapeutycznym to jak przejść szkołę życia.

Trafiłem na leczenie nie umiejąc nic koło siebie zrobić. Zawsze było po najmniejszej linii oporu – jak sprzątać to powierzchownie, a o gotowaniu szkoda gadać.

Na początku pracowałem nad cierpliwością i pokorą, właśnie ucząc się wykonywać rzetelnie podstawowe czynności w gospodarstwie domowym. Następnie nauczyłem się zdrowych relacji z rówieśnikami. Nie udając twardziela, a tak uczciwie przed sobą akceptując swoje słabości i zdając sprawę ze swoich atutów.  Ten etap był chyba najtrudniejszym dla mnie. Na szczęście wszystkie moje poczynania były pod obserwacją terapeuty prowadzącego, z którym każde odchylenia od prawidłowych zachowań były omawiane.

Podczas pobytu doświadczyłem różnych emocji, dobrych i złych, które nauczyły mnie radzić sobie poza ośrodkiem.

Czasami przychodzi mi myśl, że w ośrodku urodziłem się na nowo i przeżyłem dwa życia – przed i po terapii.

Patrząc jak sobie teraz radzę, mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że Warto tego doświadczyć.

Siergiej, 2024

Ozorków

Pierwszy tydzień broniłam się jak tylko mogłam; płakałam, błagałam by mnie wypuścili, dzwoniłam do ojca twierdząc że mnie nie kocha i że to wszystko spisek. Powolne trzeźwienie sprawiło jednak że przypominając sobie sytuacje w jakiej znajdowałam się przed przyjazdem trochę się uspokoiłam. Nawracające ostre i kłujące wspomnienia obudziły we mnie wdzięczność do tego żer jednak jestem w tym Monarze. Już ze świadomością że to miejsce ratuje mi dupe otworzyłam się na to co mi proponuje.

Zaczęło się od...

Zaczęło się od prostych rzeczy, podstaw, których definitywnie mi brakowało. Dopiero na tym gruncie kiedy już trochę zlądowałam przyszedł czas na grzebanie w relacjach, otworzenie się trochę bardziej i  przeszukiwanie odmętów mojej głowy wraz z moją terapeutkom aby znaleźć braki które wpędziły mnie w to całe bagno. Po jakimś czasie to miejsce stało się dla mnie domem. Jak tak patrzę wstecz to właśnie z Ozorkowa pochodzi większość moich najlepszych wspomnień. oczywiście w trakcie pobytu tam wiele rzeczy wydawało mi się okropnie trudnych ale jak teraz o tym myślę było tam bardzo beztrosko i przyjemnie. 

Tuszyńska 

Po skończeniu terapii w Ozorkowie przeniosłam się na Tuszyńską aby dokończyć ten proces. Nie będę kłamać było mi bardzo ciężko. W Ozorkowie aby pozbyć się starych schematów i wartości całkowicie przejęłam te które nam wpajali. Trochę się za nimi chowałam by uniknąć samodzielnego podejmowania decyzji. Więc nie było to do końca przyjemne gdy mój Ozorkowski sposób myślenia zderzył się z Tuszyńską rzeczywistością. Na niektórych pacjentach nie zrobiłam najlepszego pierwszego wrażenia bo wszystko mi mi nie pasowało przez przyzwyczajenie do Ozorkowskich wysokich standardów również po przez pozostałości stamtąd pouczałam wszystkich wierząc że wiem zawsze najlepiej. Ogólnie dopiero na tuszyńskiej nauczyłam się normalnie rozmawiać z ludźmi tak aby wszystkie moje wypowiedzi nie były przesiąknięte terapeutyczną gadką. Na początku większy luz który tam panował był dla mnie całkowicie nie zrozumiały ale po czasie dotarło do mnie że to pozorne rozluźnienie a tak naprawdę dopiero zaczyna się ostra jazda. Więc Tuszyńska była miejscem gdzie zmuszona byłam zajrzeć trochę bardziej w głąb siebie odpuścić zasady których tak kurczowo się trzymałam i zobaczyć co tak naprawdę jest moje. Zmierzyć się z rzeczywistością gdzie nie wszyscy mnie lubią i nie będą bali się powiedzieć mi gorzkich słów prosto w twarz… ale nie było tylko tak tragicznie wiele razy zajebiście się bawiłam i poznałam ludzi którzy do teraz tworzą mój świat i są dla mnie bardzo ważni 

Po terapii

Nareszcie koniec można sobie trochę odpocząć… ta dobry żart. Po terapii zaczęła się najcięższa walka. Gdy już nikt nie patrzy ci na ręce, Gdy nikt nie mówi ci co masz robić i nie daje ci celów wypisanych na kartce, gdy nie mieszkasz z dwudziestoma innymi osobami zawsze chętnymi żeby pogadać.  Najpierw bardzo ciężko było mi się odnaleźć w normalnym świecie. Wiele razy miałam wrażenie ze to po prostu nie dla mnie i że trzeźwość  jest nie dla mnie. Ale powoli krok po kroku zaczęłam budować relacje sama ze sobą. W ośrodku nie do końca była na to przestrzeń ale po terapii to właśnie było najtrudniejsze, odkryć co chce robić, jaka chce być, tak jakby znaleźć nowy sens którym nie jest już ukończenie Monaru ale było warto bo dzięki temu od dłuższego czasu jestem trzeźwa i szczęśliwa.

Rozalia, 2023

Przyjechałem na Tuszyńską 17 sierpnia 2023 r. i nigdy nie zdawałem sobie sprawy, że będę kiedyś w tym miejscu, w którym teraz jestem.

W terapii nie było łatwo. Dużo kryzysów i nieprzyjemnych sytuacji w rodzinie i w ośrodku, które mnie spotykały nie były dla mnie łatwe i bardzo wyciągały mnie na zewnątrz. Tutaj przeżyłem nieprzyjemne chwile i zobaczyłem, że jednak da się cieszyć, bawić i przeżywać na trzeźwo.

Gdy przyjechałem do ośrodka, ciągle robiłem po swojemu, nikogo się nie słuchałem, byłem ciągle zaburzony, nie umiałem przyjmować informacji i stawiać granic, mówić wprost ani o sobie, byłem zamrożony emocjonalnie i wszystko chciałem robić sam.
Teraz gdy o tym wszystkim myślę jestem z siebie dumny że dałem radę i zmieniłem to z czym miałem problem.

Dziękuję terapeutom i społeczności za pomoc mi w tym bo teraz rozumiem że te wszystkie informacje przyjemne i mniej przyjemne, które dostawałem nie były po to, żeby mi dowalić, jak to odbierałem przez połowę terapii, tylko mi pomóc.

Podsumowanie realizacji III planu terapii i całego programu terapeutycznego

Teraz czeka mnie nowe życie na trzeźwo, chociaż się boję jak to będzie wiem, że mam ludzi wokół siebie.

Ksawery, czerwiec 2024

Moją terapię zacząłem 18.02.23 r. w MONARZE Kamień Rymański. Przyjechałem tam nie mając pojęcia czym jest terapia. Nastawienie miałem takie, że chciałem kupić 3 roboty odkurzające do ośrodka, bo zamiatanie uważałem za stratę czasu.

Tam zaakceptowałem, że muszę zmienić siebie, że tu nie chodzi tylko o niebranie narkotyków, że abstynencja to taka dieta, a trzeźwość to sposób myślenia.

Jednak nad swoimi kawałkami zacząłem tak naprawdę pracować dopiero na Tuszyńskiej. Po tym jak 14 sierpnia wyrzucili mnie z ośrodka za łamanie norm i zasad dotyczących kawy. Miałem szczęście ponieważ już na następny dzień miałem miejsce w Łodzi.

Bardzo szybko zaadoptowałem się do panujących zasad, po czym broniłem ich jak tylko mogłem bez uwzględniania sensu. Byłem zdolny zadaniowo, lecz w relacjach umiałem rozmawiać tylko o porządku w szafie. Miałem tyle kontaktu z emocjami, że można było ze mną grać w pokera i po mojej minie uznalibyście, że zapomniałem o kartach. Byłem strasznie zamrożony, nie umiałem nazwać jakiejkolwiek emocji, nawet najprostszej.

Moje nierealizowanie planu doprowadziło do drelichu z groźbą usunięcia, a potem do pozaspołeczności, która była jednym z pierwszych przełomowych momentów w mojej terapii.

Zacząłem się angażować i spędzać czas z ludźmi. Zacząłem się otwierać coraz bardziej, aż do momentu gdy zostałem szefem kuchni. Moja ignorancja i wywyższanie się doprowadziły mnie do coraz większego kryzysu, aż w końcu pojechałem na samobója, gdzie w głosowaniu był remis między przepustką a wypisem.

Podsumowanie leczenia - Oskar

Po powrocie zacząłem korzystać z tego, co daje to miejsce, a po wyjeździe jednej pacjentki otworzyłem się na resztę społeczności.

2 plan przedstawiłem po 7 miesiącach na pierwszym. Gdy dostałem telefon i zacząłem dużo wychodzić, przestawałem się powoli interesować tym miejscem i ludźmi, ponieważ byłem tak zafascynowany światem za furtką.

Paradoksalnie czuję, że z tego kryzysu wyszedłem tak w 100% dopiero jak zacząłem chodzić do pracy.

Kończę terapię pełen optymizmu, ale jednocześnie zalękniony przed dużo samodzielniejszym życiem.

Oskar, czerwiec 2024

Do Ozorkowa przyjechałem 14 maja 2022 jako osoba zupełnie niezainteresowana zmianą, terapią, a już na pewno nie trzeźwym życiem.

Przez pierwszy okres liczyłem tylko czas do 18 urodzin, gdy skończy mi się nakaz leczenia i będę mógł wyjechać. W trakcie tych paru miesięcy robiłem całkowite minimum, żeby nikt się nie czepiał, nie wychylałem się. Dopiero po urodzinach podjąłem decyzję, że chcę się leczyć.

Na początku nie ogarniałem o co chodzi z planami leczenia i co maja mi dać. Nie realizowałem ich więc dalej będąc już ponad 5 miesięcy nie potrafiłem mówić o sobie, być wprost, a o emocjach i stawianiu granic nie słyszałem.

W lutym zostałem szefem kuchni, nabrałem motywacji i zacząłem ruszać swoje obszary. Patrząc na ten czas rok później, jestem dumny z siebie i wysiłku jaki włożyłem w funkcję.

Ważnym dla mnie momentem był tez drelich, dostałem go chwilę przed spływem. Popchnęło mnie to do realizowania swojego planu, o którym zapomniałem. Wakacje spędziłem na weekendowych wyjazdach na Tuszyńską i realizowaniu reszty planu w tygodniu. Program skończyłem tam 21 sierpnia.

Na Tuszyńskiej byłem już dzień później, gdzie przez pierwsze tygodnie nie potrafiłem się odnaleźć. Myślałem, że większość rzeczy już jest za mną i mogę robić co chcę. Społeczność jednak szybko wybiła mi takie myślenie z głowy, gdy w nawrocie nadużywałem telefonu i komputera.

Neofita Filip - podsumowanie terapii

Po tej sytuacji postanowiłem ściąć włosy, a przez to już w 100% zerwać ze starym życiem.

Kontynuowałem prace nad moim głównym obszarem czyli relacjami z ludźmi. Tak jak wcześniej nie interesowały mnie inne osoby, byłem nastawiony na branie, a nie dawanie teraz myślę, że jest odwrotnie. Staram się wspierać, słuchać, pomagać innym w codziennych trudnościach.
Uważam, że czas, w którym mogłem głównie czerpać ze społeczności się skończył.

Teraz moją odpowiedzialnością jest oddać temu miejscu to co dostałem przez ostatnie 20 miesięcy.

Filip, Styczeń 2024